List do s. Leonilli Owczarskiej

26.IV.1931

List Twój ostatni adresowany na moje imię przeczytałam z wielkim bólem serca, jak również inne Panie, do których był skierowany. W imieniu ich odpisuję.

Naprawdę to nie wiem nawet, jak odpisać, bo nie możemy pojąć, co się z Tobą dzieje - o złą wolę nie chcemy posądzać, bo to byłoby straszne, ale w takim razie tylko chorobą, albo brakiem powołania tłumaczyć to możemy. Czemu się to dzieje, że wszędzie szemrzesz na Przełożone i posądzasz o takie rzeczy, jak diabelstwo (tak było w Łodzi), albo jak obecnie o herezję. Takie rzeczy wmawiali przewrotni Żydzi Panu Jezusowi; pewnoś się nad tym nie zastanawiała pisząc ten zarzut. Nie mówić, żeby Przełożone wszędzie były bez zarzutu, świętymi, ale każda ma Boga w sercu i robi co może dla Jego chwały, więc potępiać ich nie wolno, tym bardziej w taki zły i złośliwy sposób, jak ty to robisz. Nie tylko Przełożone musza dźwigać ciężary wszystkie i znosić fantazje, grymasy i inne wady swoich podwładnych, ale podwładne mają też obowiązek znosić ułomności swoich Przełożonych i mieć dla nich wyrozumienie, że są ludźmi, nie aniołami. Zresztą one same za siebie odpowiedzą przed Bogiem, a podwładne za siebie, więc Ty siebie patrz, żebyś nie błądziła. Zastanów się nad sobą, dziecko najdroższe, wszak żyć z takim ciągłym buntem w duszy jest ciężkim grzechem i wprost niepodobieństwem; jeżeli się z tym uczuciem nie walczy dla miłości Bożej, można całkiem duszę stracić.

Życie w ogóle jest krzyżową drogą, jak na świecie, tak i w zakonie. Tutaj trzeba jeszcze więcej zaparcia się siebie, bo trzeba pomagać Panu Jezusowi krzyż dźwigać i tylko tacy, którzy chętnie to czynią, są szczęśliwi i mają stały pokój w duszy, ale ci, co chcą sobie dogadzać i swoją wolę mieć, którzy usiłują Pana Jezusa przeciągną na swoją drogę, nigdy szczęścia nie zaznają, bo walka z wolą Bożą jest zawsze bezskuteczna i prowadzi do przepaści. W takim razie uczciwiej jest dążyć zwykłą drogą przykazań Bożych i pracować na chwałą Bożą bez tego jarzma zakonnego, jeżeli się czuje, że jest ono nad nasze siły. Gdybyś wyrzuciła z serca ten bunt przeklęty, byłabyś wprost nieoceniona wszędzie (i w zgromadzeniu też) i pożądana, a nade wszystko, byłabyś wtedy miła Panu Bogu.

Jeszcze raz powtarzam: zastanów się nad sobą; jeżeli jesteś chora, to przyznaj się do tego z pokorą i proś o kurację, ale jeżeli nie czujesz się na siłach wypełniać tego, co Bogu przyrzekłaś, zacząć nowe życie, jakeś to i mnie przyrzekła, proś o sekularyzację i pracuj dla Boga na swobodzie. Wszak tyle jest związków, sodalicji i stowarzyszeń, gdzie byś miała prace bez tej walki, jaką masz teraz. Ja myślę, że i nas byś wtedy więcej kochała niż teraz.

Radzę Ci, abyś się nad tym dobrze zastanowiła wobec Pana Boga, bo tak będzie chyba najlepiej, obecnie i Ty dręczysz się niepotrzebnie i Matka cierpi bardzo, i my wszystkie nad Twymi wybrykami, z których Bóg nie ma chwały, ale jest ciężko obrażany.

Uściskam Cię serdecznie, moje dziecko drogie i polecam Sercu Maryi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz