List do s. Leony M. Klimkowskiej

25.III.1931 r.

Źle mnie zrozumiałaś: pisałam, że każda dusza zakonna powinna być coraz gorliwsza i cnotliwsza w miarę jak się starzeje, ale nie żeby żadnych zwolnień nie miała, bo to nieraz byłoby niemożliwe. Niektóre potrzebują nieraz więcej snu, jak się zestarzeją, inne znowu większego posiłku albo częstszego, to nie ma nic wspólnego z cnotą i może być bardzo miłe Panu Bogu, jeżeli jest połączone z doba i świętą intencją i pokorą. Takie odzywanie się, że "jestem wolna od postu" albo inne podobne są bardzo niewłaściwe i niesłuszne, bo każda powinna o tym pamiętać, że nie wiek starszy ani urząd jakiś honorowy zwalniają z postów i rannego wstawania, ale tylko choroba, więc jeżeli która do śmierci może zachowywać, niech Bogu dziękuje za tę wielką łaskę i niech wiernie z nią współdziała. Zresztą nasze przepisy nie są takie ciężkie i niemożliwe do wypełnienia, żeby tylko zdrowe i silne osoby mogły je wypełniać. Prędzej trzeba czasem młode, które się rozwijają, uwzględniać, niż starsze, którym mniej potrzeba snu i jedzenia, a szczególnie mięsa, bo wszyscy lekarze uznają, że nadmiar mięsa sprowadza różne choroby żołądkowe, raka itp. Ze strachu przed rakiem to niejedna nie chce mięsa jeść - a czy nie lepiej nie jeść go dlatego, że taka wola Boża, czyli z zasługą?

Ty najlepiej nie zwraca uwagi na humory Leontyny, ale czy ona gniewa się czy nie, jak masz jej cokolwiek powiedzieć, to mów, jakby nic nie zaszło, a raczej jakbyś jej niezadowolenia nie widziała i upominaj z miłością w cztery oczy, ile razy zajdzie tego potrzeba.

Taka dusza zakonna, która mówi: "jestem stara, więc należy mi się to i owo, powinnam być obsłużona, dobrze odżywiana, a zwolniona z tego lub tamtego", taka dusza daje dowód bardzo słabego ducha, a ja (może niesłusznie) taka mowę nazywam bezbożną, bo my służymy Bogu, a nie światu. Nagrodą nasza ma być niebo, nie ziemia, której dóbr wyrzekłyśmy się wstępując na tę drogę, więc nam się nic nie należy ani od tej ziemi, ani od zgromadzenia, tylko od samego Boga, nagroda za wierne i wytrwałe umieranie sobie i wykonywanie przyjętych obowiązków. Nam się należy, krótko mówiąc, szukać Królestwa Bożego, a o resztą Bóg sam się postara. Pan Bóg zabezpieczył każdą z nas tymi naszymi przepisami, nakazując przez zastępcę swego miłość serdeczną i wyrozumiałość względem chorych sióstr, ale każda musi jednak zawsze pracować według sił do ostatniego tchu,
sama siebie obsługiwać i niczego się nie domagać gwałtownie, a jak już sił zabraknie do tego wszystkiego, przyjmować z wdzięcznością każdą usługę od sióstr, cierpieć z miłością, modlić się, aby Królestwo Boże się szerzyło i ogarnęło cały świat. Ale słowa: należy mi się, nie powinny nigdy wyjść z ust służebnicy Bożej, a tym bardziej nie powstać w jej sercu, które zawsze pragnąć powinno zapomnienia i opuszczenia od wszystkich, jako należnych sobie, za grzechy i nieprawości popełnione w życiu.

W. Kluz OCD, Aniela Godecka – założycielka zakonnego zgromadzenia robotniczego (1861-1937), w Chrześcijanie, t. 3, red. B. Bejze, Warszawa 1978, 131-210

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz