List do s. Leony M. Klimkowskiej

23.II.1929

Słyszałam o Twojej chorobie i Twym smutku, jakim Cię Pan Bóg nawiedził i miałam zaraz pisać do Ciebie, żeby Cię pocieszyć, ale zawsze coś staje na przeszkodzie. Odczułam bardzo Twój smutek, choć dla Twej śp. Mateczki śmierć była wyzwoleniem z niewoli, a na tamtym świecie na pewno otrzymała nagrodę za swoje zacne życie, za wychowanie tylu dzieci na zacnych ludzi i za serce poczciwe, czułe na cudzą niedolę. W każdym razie strata dobrych rodziców jest zawsze wielką boleścią dla dobrych dzieci, więc rozumiem dobrze Twój żal. A ponieważ nie mogłam w inny sposób współczucia Ci swego okazać, ofiarowałam, zaraz po otrzymaniu tej wiadomości, Mszę i Komunię św. i cząstkę różańca za duszę Twojej Mamusi, a w kaplicy naszej była Msza św. za duszę śp. Władysławy, matki M. Leony (tak wygłosił nasz poczciwy ksiądz kapelan i zmówił jeszcze Ojcze nasz, Zdrowaś i 3 razy wieczny odpoczynek, wspólnie z nami). Takie to nasze współczucie, że pamiętamy o niesieniu ulgi naszym drogim zmarłym.

Niepokoiłam się tylko myślą, czy Mamusia Twoja miała kogo przy sobie w chorobie, ale widzę, że Bóg pamięta o tych, co Mu szczerym sercem ofiary składają, a przecież Matka Twoja dwie córki Panu Bogu dała; młodsza nie wytrwała, to już jej rzecz, ale serce Matczyne złożyło swoją ofiarę, nie sprzeciwiało się jej powołaniu. Takiej Matce nie mógł Pan Bóg odmówić w ostatniej chorobie pociechy tej, że ostatnia córka, wolna, wynagrodziła jej za wszystkie obecne dzieci, troskliwą opieką, na jaką tylko wdzięczne i kochające dziecko zdobyć się może dla chorej matki. A ty mnie płacz, ale dziękuj Bogu za to, że Twoja Matka dopłynęła do portu i odbiera nagrodę za Ciebie; staraj się tylko wiernym zachowaniem wszystkich przepisów naszych i gorliwą służbą Bożą odwdzięczać za łaski, które Ci On tak hojnie daje. Święta śmierć rodziców jest wielką łaską dla nas, za którą powinniśmy dziękować nieustannie. Przyznam się szczerze, że najbardziej niespokojną byłam o Ciebie, bo wiedziałam, że po chorobie dopieroś się podniosła, bałam się, żebyś się nie zaziębiła i nie przejęła zanadto, tj. nie po Bożemu, śmiercią Matki, modliłam się za Ciebie, bo w takich razach tylko sam Bóg może oświecić i pocieszyć i widzę, że to najlepszy sposób i że moja bobcia najdroższa dobrze się trzyma (...).

W. Kluz OCD, Aniela Godecka – założycielka zakonnego zgromadzenia robotniczego (1861-1937), w Chrześcijanie, t. 3, red. B. Bejze, Warszawa 1978, 131-210

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz